piątek, 13 września 2013

Rozdział 19

~Bella~

Wstałam i poszłam otworzyć.
Ujrzałam tam... Moją mamę i jakąś blondynkę. Mama wyglądała na smutną ale blond dziewczyna też. Bez żadnego słowa wpuściłam ich do domu.
-Córciu musimy porozmawiać-powiedziała z bardzo poważną miną moja mama.
-Dobrze chodźcie do pokoju.-odparłam i poszłyśmy na górę. Wpuściłam je do pokoju. Usiadły na kanapie a ja na fotelu obok nich.
-Kochanie muszę CI powiedzieć prawdę.-zaczęła moja mama.
-Ale co się stało? Kim ona jest?-cały czas zadawałam sobie te pytania.
-Powiem Ci tylko mi nie przerywaj-kiwnęłam tylko głową na "tak" i uważnie ją słuchałam patrząc się co chwilę na mamę i na dziewczynę.-kochanie...Cash nie jest twoim biologicznym ojcem-gdy to usłyszałam łzy poleciały mi po poliku-Twój biologiczny ojciec mnie zostawił dla innej gdy byłam z tobą w ciąży. Kilka dni później poznałam Cash'a. Zaakceptował to ,że jestem w ciąży z innym i pokochał Cię jak własną córkę. Twój biologiczny ojciec zginął w wypadku samochodowym miesiąc temu razem z swoją żoną. Tydzień temu przyszła do mnie jego córka Carrie.
Powiedziała mi o tym całym zdarzeniu.-w tym momencie nie tylko ja płakałam. Młoda dziewczyna też zaczęła płakać-zaproponowałam jej pomoc. Pomyślałam też ,że mogła by tu zamieszkać. Ona jest w twoim wieku. Może się dogadacie.
-Spytam się chłopaków czy może u zostać.-powiedziałam Razem z mamą i Carrie zeszłyśmy na dół. Opowiedziałam chłopakom o wszystkim czego się dowiedziałam. Zauważyłam ,że Harry cały czas patrzy się na Carrie ona też się na niego gapiła. Chyba będziemy mieli nową parkę.
-Pewnie ,że Carrie może tutaj zamieszkać. Ten dom jest bardzo duży i kilka pokoi wolnych jest.-powiedział Lou i przytulił mnie od tyłu.
-No to Carrie witaj w rodzinie powiedziałam a blondynka podbiegła do mnie i uścisnęła tak ,że myślałam ,że mnie udusi.-Ja chcę jeszcze trochę pożyć.-dziewczyna momentalnie mnie puściła.
-Przepraszam i bardzo Ci dziękuję-powiedziała. Miała bardzo słodki głos.
-Dobrze to ja będę się zbierać.-oznajmiła moja mama.
-Dlaczego?-spytałam się.
-Mam jeszcze coś do załatwienia.
-Dobrze to do zobaczenia-wszyscy się pożegnaliśmy.
-Więc Carrie ja mam na imię Izabella ale wolę ,żebyś mówiła mi Bella tak jak inni.-podałam jej rękę a ona delikatnie ją ścisnęła.
-Jestem Carrie ale mówią mi Car-odparła z uśmiechem blondynka.
-Chodź pokaże Ci twój pokój-ruszyłyśmy na górę. Pomyślałam ,że mogła by mieszkać obok mnie i Louis'a.-To będzie twój pokój-powiedziałam i otworzyłam drzwi.

 Widziałam ,że Carrie zamurowało. Stała z otwartą buzią i się nie ruszała. Pomachałam jej przed oczami a ona momentalnie się ocknęła.
-Yyyy...i to ma być mój pokój?-spytała się nadal oszołomiona Carrie.
-No tak. A co nie podoba Ci się?
-Nie no co ty jest cudowny. Dziękuję Ci bardzo.-mocno mnie przytuliła.
-Dziecko co ty trenujesz?!-spytałam ledwo oddychając.
-A nic.-puściła mnie.-Zawsze chciałam mieć tak cudowną siostrę-mówiła siadając na łóżku.-Niestety

musiał się zdarzyć ten okropny wypadek-łza poleciała jej po poliku. Od razu ją wytarłam i przytuliłam-Rodzice jechali na badania bo moja mama była w ciąży. I później patrzę a w telewizji leci wiadomość ,że dwa samochody się zderzyły. Zobaczyłam tam samochód moich rodziców. Od razu pojechałam na policję. Okazało się ,że to moi rodzice-mówiła i płakała jak dziecko. Współczuję jej. Teraz to my jesteśmy jej rodziną i my będziemy się nią opiekować.
-Przykro mi i to bardzo. Chodź pojedziemy po twoje rzeczy.-oznajmiłam a dziewczyna szubko wytarła łzy i razem zeszłyśmy na dół.
-Chłopaki my jedziemy do Carrie po jej rzeczy.
-Okej-powiedzieli równo.
-Oni tak zawsze?-spytała się Car.
-Czasami...
-Wcale ,że nie-i znowu razem.
-Nie w cale-teraz to my powiedzieliśmy równo i wszyscy zaczęli się śmiać. Podeszłam do Louis'a.
-Kochanie ty moje złotko najwspanialsze. Ty wiesz jak ja cię kocham-mówiłam siadając mu na kolana-Jak ja Cię kocham misiu ty mój.
-Czego chcesz?
-Pożyczyć samochód-powiedziałam z bananem na twarzy.
-Nie-odparł.
-Kotek.-odparłam z miną kota ze shreka.
-Ale jadę z wami.
-Okej-odpowiedziałam i poszłam do samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera a Louis na miejsce kierowcy. Z tyłu siedziała Carrie i mówiła Louis'owi jak ma jechać.
-Skręć tu w prawo. Bella a kiedy masz urodziny? Ja 21 września-powiedziała Carrie. Poznawałyśmy się.
-Ja 21 lipca.-odpowiedziałam.
-Ojejku to za dwa tygodnie.-ucieszyła się-Skręć w lewo.
-Nom-rzuciłam bez entuzjazmu.-Louis...
-Tak kotku?
-Tylko proszę Cię nie urządzajcie mi urodzin. Nie lubię ich.-powiedziałam.
-Nie mogę Ci tego obiecać prawda Carrie?
-Prawda-powiedziała Car i się uśmiechnęła.
Po 30 minutach jazdy byliśmy na miejscu.


Lou wyszedł pierwszy. Podszedł najpierw do Carrie i otworzył jej drzwi a później mi. Dom nie był za duży ani nie za mały. Blondynka otworzyła drzwi. W środku był większy niż się wydawał. Carrie poszła do siebie do pokoju a ja postanowiłam obejrzeć zdjęcia wiszące na ścianie. Były tam zdjęcia jak przypuszczam mojego ojca i mamy Carrie. Łzy zaczęły lecieć mi po policzku. Lou do mnie podszedł. Przytulił mnie od tyłu. Obróciłam się i wtuliłam w jego tors.
-Nie płacz-wyszeptał-wszystko będzie dobrze.
-Chciałabym poznać mojego ojca....porozmawiać...pośmiać się z nim-z każdym słowem płakałam coraz bardziej. Po chwili zeszła Carrie.
-Bella co się stało?-spytała się zatroskanym głosem Car.
-Czy to jest nasz ojciec?-spytałam się pokazując jej zdjęcie.
Widziałam w jej oczach łzy.

-T-tak.-wyjąkała. Wyślizgnęłam się z objęć Louis'a i podeszłam do siostry. Mocno ją przytuliłam. Po chwili Lou dołączył do nas. Staliśmy i przytulaliśmy się jak pingwinki gdy jest im zimno. Po kilku minutach się od siebie oderwaliśmy.
-Carrie a co zrobisz z tym domem?-spytał się mój ukochany pakując walizkę Car do bagażnika.
-Nie wiem. Na razie go zostawię. Przecież nie będę wam siedzieć na głowie całe życie.
-Będziesz-odparłam wsiadając do samochodu.


_______________________________________
Dziękuję wam ,że czytacie tego głupiego bloga. Nie miałam weny. Rozdział jest beznadziejny zresztą jak każdy. Proszę o komentarze. Kocham was!!! <3 <3

2 komentarze: