czwartek, 10 października 2013

Rozdział 20

NA POCZĄTKU CHCIAŁABYM WAM PODZIĘKOWAĆ ,ŻE CZYTACIE TEGO BLOGA. MA NADZIEJĘ ,ŻE MIMO NIE DODAJECIE KOMENTARZY TO LUBICIE GO I CZYTACIE. CHCIAŁABYM, ŻEBY KAŻDY POD TYM ROZDZIAŁEM NAPISAŁ CZY MU SIĘ PODOBA, CO MU SIĘ NIE PODOBA I CO MYŚLI O BOHATERACH. TO MNIE ZMUSI DO DALSZEJ PRACY BO NW CZY WAM SIĘ PODOBAJĄ MOJE MYŚLI. KOCHAM WAS
XX 
***********************************************
#Pół godziny później#
Byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy. Lou wziął bagaże i zaniósł do pokoju Carrie. A ja z Car poszłysmy do salonu. Chłopaki siedzieli i oglądali jakiś film. Zauważyłam ,że przyszły też Perrie i Taylor. Jak ja nienawidzę Swift. Podeszłam do Pezz i dałam jej buziaka w policzek.
-O hej Bella!-powiedziała. Bardzo się lubiłyśmy.
-Hejka. A właśnie Perrie to jest Carrie moja przyrodnia siostra. Car to jest Perrie Edwards.-przedstawiłam je a one sobie uścisnęły dłonie.
-O boże jestem twoją wielką fanką!-wykrzyczała Hamilton.
-Dzięki. Siadajcie oglądamy właśnie "Trzy metry nad niebem"-usiadłam obok Edwards a po mojej prawej rozsiadła się Carrie. Po godzinie skończyliśmy seans. Poszłam z dziewczynami i Taylor zrobić obiad. Napisałam Taylor oddzielnie ponieważ to nie jest dziewczyna tylko jakiś pasożyt lecący na kasę Harry'ego i na rozgłos. Nienawidzę jej.
-No to Car, który chłopak Ci się najbardziej podoba?-spytała się jej Nicole. Chyba znałam jej odpowiedź. Chłopaki byli na dole w tak jakby piwnicy i grali w bilard więc nic nie słyszeli.
-Hmmm... chyba Harry-powiedziała blondynka. Spojrzałam niechcący na Swift. Zobaczyłam jak robi się czerwona ze złości. Bałam się ,że coś zrobi Carrie. Nie myliłam się. Pasożyt wziął nóż, schował go za plecy. Nikt nie widział jak ona go bierze tylko ja. Napisałam szybko SMS-a do Louis'a ,żeby szybko przyszli.
-Oooo.... pasowałabyś do niego-z moich przemyśleń wyrwała mnie Lottie, która mówiła Car ,że pasowałaby do Styles'a. Taylor się jeszcze bardziej wkurzyła. Podchodziła coraz szybciej do Carrie. Kurwa gdzie oni są!? Kurna jest już przy niej! Wyjmuje nóż.
-Nie!-usłyszałam krzyk Hazzy. Taylor aż upuściła nóż. Szybko podeszłam i podniosłam go z podłogi. Schowałam go do szuflady.
-Co ty kurwa chciałaś jej zrobić?!-spytał się a raczej wykrzyczał Zayn.
-Nic-odpowiedziała spokojnie jakby nic się nie stało Swift. Zobaczyłam jak Carrie płacze i Hazza ją przytula.-zostaw ją pizdo on jest mój!-wykrzyczała Tay.
-Sama jesteś pizdą!-uniosła głos Perrie. Ona też zaczęła przytulać Car. Ja też podeszłam i ją przytuliłam.
-Zamknij japę suko!-gdy tylko Zayn to usłyszał to się tak wkurwił ,że zaczął ganiać Swift. Szybko zadzwoniłam na policję. Po 5 minutach byli już na miejscu. Car się już troszkę uspokoiła i właśnie składałam z nią zeznania.
-Mhmm... czyli mam rozumieć ,że Panna Swift chciała zabić Panią Hamilton nożem a późnej panią wyzywała-podsumowywał wszstko policjant.
-T-tak-odpowiedziała Carrie nadal się jąkając.
-Dobrze zabierzemy ją-powiedział i wziął Taylor.
-Spotkamy się jeszcze zobaczysz! Pożałujesz ,że żyjesz!-krzyczała wyrywając się. Zabrali ją. Nareszcie.
-Przepraszam Cię za nią-powiedział Harry do Carrie.
-Przepraszałeś już-odparła Car.
-Tak ale tylko raz.
-Chyba 30 razy. Dobra nieważne to nie twoja wina ,że masz taką głupią dziewczynę.
-Chyba miałem taką głupia dziewczynę. Nigdy jej nie kochałem. Modest kazali mi się z nia spotykać dla rozgłosu. A tak właściwie to czemu ona chciała Cię zabić.
-Nie ważne-powiedziała i poszła do swojego pokoju. Pobiegłam za nią. Niestety nie zdążyłam. Zamknęła drzwi na klucz.
-Carrie otwórz!-krzyknęłam.
-Nie! Zostawcie mnie!
-Nie! Proszę otwórz mi! Proszę...-mówiłam błagalnym głosem zsuwając się powoli na podłogę. Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Szybko wpadłam do pokoju. Usiadłam na łóżku. Carrie leżała twarzą w poduszkę i płakała.
-Dlaczego płaczesz?-spytałam się głaskając ją po głowie.
-Po pierwsze:dziewczyna, która była kiedyś moją idolką chciała mnie zabić. Po drugie:....z..z...zakochałam się...-mówiła jąkając się.
-W kim? Zaraz, zaraz...w Harry'm?
-T..tak. Ale ja nie mogę się zakochać! Rozumiesz nie mogę! Znowu ktoś mnie zrani! Znowu będę ćpała, piła i paliła!-krzyczała.
-T-ty ćpałaś, piłaś i paliłaś?1-spytałam ze zdziwieniem.
-Tak. Ale już przestałam. Ja nie chcę się zakochać!-znowu krzyknęła i wtuliła się we mnie. Nagle do pokoju wszedł Lou.
-Co o za krzyki?! Kto pił, palił i ćpał?! Co tu się dzieje?! Kto się zakochał?!-zadawał masę pytań.
-Nic się nie stało. Tylko proszę nie mów nic chłopakom....okej?-powiedziała smutna Carrie.
-Dobrze nic im nie powiem ale musisz mi wszystko wytłumaczyć.
-Dziękuję. Opowiem wam. Gdy miałam 15 lat to chodziłam z takim Jake'iem. Kochaliśmy się. Po miesiącu bycia razem to ja.....too.....zaszłam w ciążę. Do 4 miesiąca wszystko ukrywałam. Na szczęście rodzice wyjechali na 5 miesięcy za granicę. Urodziłam to dziecko ale opiekuje się nim Jake. Tydzień po urodzeniu Bethany poszłam na imprezę. Jake o tym nie wiedział. No i było super fajnie do czasu. Zobaczyłam go. Całował się z jakąś laską. Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Przedstawiła się i rozmawialiśmy. Opowiedziałam jej o wszystkim. Ona zamówiła nam kilka drinków. Wypiłyśmy i wyszłyśmy na zewnątrz. Lola wyciągnęła paczkę papierosów i dała mi jednego. Zapaliłyśmy. Później poznałam jej znajomych. Nagle jeden wyciągnął małą torebkę z białym proszkiem. To były narkotyki. Wciągnęli. Ja też. I tak było codziennie przez miesiąc. Rodzice się o tym dowiedzieli. Poszłam na odwyk. Skończyłam z tym i obiecałam sobie, że już nigdy tego nie zrobię-skończyła mówić. Rozpłakała się ponownie. Przytuliłam ją. Siedziałyśmy tak wtulone w siebie dość długo.
-Aha. Czyli mam rozumieć ,że masz dziecko. ćpałaś, piłaś i paliłaś.-podsumował Lou. Ona właśnie to powiedziała. On jest głupi czy takiego udaje?!
-Tak. Ale już przestałam. Bethany jest u Jake'a i nie chce jej widzieć.-zamurowało mnie to co ona powiedziała. Nie chce widzieć własnego dziecka?! Myślałam ,że jest grzeczną dziewczyną. Nie pali, nie pije, nie ćpie a tu co?! I do tego ma dziecko.
-Jak to nie chcesz jej widzieć!? Przecież to twoje dziecko! Jeszcze nigdy nie widziałam tak nieodpowiedzialnej dziewczyny! Wiele osób w twoim wieku są rodzicami i chcą nimi być bo kochają swoje dzieci! A ty! Ty jesteś wrednym i głupim bachorem! Nie mam zamiaru się tobą zajmować! Mieszkać sobie tu możesz mi to nie przeszkadza i chłopakom też nie ale niech zobaczę Ci z piwem lub papierosem a co gorsza narkotykami! Jedynym palaczem w tym domu jest Zayn ale on jest pełnoletni a ty nie! Jesteś nieodpowiedzialnym bachorem!-krzyczałam tak ,że byłam cała czerwona ze złości a pozostali zlecieli się do pokoju. Ja szybko wybiegłam i poszłam na dwór. Usidłam na miękkiej trawie. Niebo było błękitne. Było ciepło jak na Londyn. Nie mogłam uwierzyć ,że moja siostra może być aż taka dziecinna.
Gdy nie patrzyła to wzięłam jej telefon. Znalazłam tam numer jej byłego. Postanowiłam do niego zadzwonić.
Jeden sygnał, drugi, trzeci...odebrał.
-Halo?-usłyszałam głos.
-Dzień dobry. Nazywam się Izabella Warren i jestem przyrodnią siostrą Carrie. Czy mogłabym się z panem spotkać i zobaczyć córkę Car. Chciałabym się czegoś dowiedzieć.
-Dobrze. Może za godzinę w parku niedaleko centrum przy fontannie?
-Okej. Dziękuję i do zobaczenia-powiedziałam i się rozłączyłam. Poszłam do domu. Weszłam do pokoju. Podeszłam do szafy i myślałam co założyć. W końcu wybrałam strój. Skierowałam się do łazienki i się przebrałam. Poprawiłam makijaż i byłam gotowa. Zeszłam na dół. Siedział w kuchni tylko Niall i zaadał kanapkę.
-Wow a gdzie się tak wystroiłaś?-spytał sie mnie blondyn gdy weszłam do kuchni.
-Umówiłam się z kimś.-odpowiedziałam i wzięłam gryz jabłka.
-Louis będzie wkurzony.
-Po pierwsze: nie na randkę Po drugie:Nie będzie zły bo się nie dowie prawda Horanku?-spytałam się przybliżając się do niego z miną zabójcy.
-T-tak n-nie d-dowie s-się-jąkał się i zwiał. Haha jak a lubię go straszyć.
Wzięłam kluczyki do mojego BMW.
Prawo jazdy zrobiłam jeszcze zanim poznałam One Direction. Wsiadłam, zapięłam pasy i odpaliłam samochód. Po jakiś 25 minutach byłam na miejscu. Zaparkowałam niedaleko parku i postanowiłam przejść się na pieszo. Po kilku minutach byłam przy fontannie. Stał tam niewysoki brunet z wózkiem. Podeszłam bliżej.
-Dzień dobry-powiedziałam niepewnie. Chłopak odwrócił się.
-Dzień dobry. Nazywam się Jake Clark. Jestem byłym chłopakiem Carrie. Co u niej słuchać?
-Jestem Izabella ale wszyscy mówią mi Bella. U Car wszystko dobrze. Dziś dowiedziałam się o jej przeszłości.-powiedziałam i spuściłam wzrok.
-Może usiądziemy to wszystko opowiem.-zgodziłam się i usiedliśmy na drewnianej ławce-A właśnie to jest Bethany. Moja i Carrie córka.
 Zostawiła mi ją i powiedziała ,że nie ma zamiaru jej wychowywać.
-Wiem. Przykro mi. Może uda mi się ją przekonać ,żeby do was wróciła-powiedziałam i poklepałam go po ramieniu. Widziałam w jego oczach smutek, ból a także zdenerwowanie, wkurzenie.

-Nie musisz. Nie chcę już z nią być. Po tym jak mnie potraktowała nawet nie chcę z nią rozmawiać. Nienawidzę jej i Bethany też jej nie oddam. Ona jest nieodpowiedzialną suką!
-Jake nie przesadzaj. Ona może i jest wredna i głupia ale nic Ci nie zrobiła ,żebyś nazywał ją suką! To ty ą zdradziłeś. Ty całowałeś się z jakąś laską w klubie!-krzyknęłam na niego. To moja siostra i muszę o nią walczyć mimo ,że zrobiła tyle głupot.
-Że kurwa co! Ja się z nikim nie całowałem! Ona cały czas kłamie. Opowiem ci wszystko tylko mi nie przerywaj-skinęłam twierdząco głową-No więc tak. Gdy mięliśmy 15 lat to się poznaliśmy. Po miesiącu byliśmy razem. Kilka tygodni później Carrie mówi mi ,że jest w ciąży. Najlepsze jest to ,że a z nią nigdy nie spałem. Wmawiała mi ,że to moje ,że ja nic nie pamiętam bo byłem pijany. Ja nigdy nie piłem więc to jest niemożliwe. Postanowiłem ,że pokocham to dziecko jak swoje. Gdy Bethany się urodziła postanowiliśmy ,że będzie ona u Carrie. Nie ufałem jej zbytnio więc poprosiłem kolegę ,żeby ją śledził. Tydzień po urodzeniu Beth Carrie gdzieś wyszła. Poszła do klubu. Okazało się ,że była tam moja znajoma. Ona ma poważne nałogi. I wciągnęła w to Carrie. No i na tym historia się kończy.
-Nie mogę w to uwie..-nie dokończyłam bo zauważyłam Carrie za drzewem przyglądała się nam. Gdy tylko zobaczyła ,że się jej przyglądał uciekła-Carrie nie uciekaj!-krzyknęłam i zaczęłam biec za nią. Na szczęście dogoniłam ją.
-Puść mnie!-warknęła.
-Nie! Car posłuchaj mnie! Jak mogłaś mnie okłamać? Jak?! Zaufałam Ci, pozwoliłam Ci u nas zamieszkać a ty mi się tak odpłacasz?! Pomogę ci-mówiłam już łagodniej-pomogę ci przy dziecku, tylko proszę mów i już zawsze prawdę.
-Prze...przepraszam już nie...nie będę kłamać będę grze...grzeczna-jąkała się i zachłystała łzami.
-Ciii już dobrze nie płacz-powiedziałam i wtuliłam ją w siebie. Gdy się trochę uspokoiła wróciłyśmy do Jake'a.
-Jake...ja cię prze...przepraszam ja nie chciałam cię skrz...skrzywdzić. Wiem je...jestem suką.-odparła i spuściła głowę. Jake zrobił smutną minę. W jego oczach widziałam smutek


_____________________________________________
Heyy. Mam nadzieję ,że rozdział się podoba. Przepraszam ,że tak długo czekaliście ale mam duuużo nauki.

2 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział. Cały pomysł na opowiadanie bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAPRASZAM DO SIEBIE NA OPOWIADANIA O ONE DIRECTION.
    Proszę o szczerą opinię, bo to dla mnie ważne .xx

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    . ~ Misiaczek

    OdpowiedzUsuń